Pamiętaj, że jestem...
Chociaż nie zawsze mogę być przy Tobie,
ale pamiętaj, że jestem...
Chociaż nie zawsze potrafię Cię zrozumieć,
ale pamiętaj, że jestem...
Chociaż nie zawsze jestem w stanie Ci pomóc,
ale pamiętaj, że jestem...
Chociaż nie zawsze jestem miły dla Ciebie,
ale pamiętaj, że jestem...
Chociaż nie zawsze spełniam Twoje oczekiwania,
ale pamiętaj, że jestem...
Chociaż nie zawsze jestem taki, jakim byś chciała,
ale pamiętaj, że jestem...
... i chcę być, Twoim przyjacielem...
Jacek Ryng
Dopiero, gdy przestałem wstydzić się mojej ułomności, to zacząłem, otwierać się na ludzi i wychodzić do nich. Początkowo poprzez moje publikacje w czasopismach. W odpowiedzi napisały do mnie osoby, które nie ograniczały się do tego, co powierzchowne, lecz widziały głębiej i więcej... W ten sposób, w mroku mojej samotności, zajaśniały pierwsze gwiazdki przyjaźni.
Wciąż żywe są w mojej pamięci chwile, gdy po raz pierwszy wyjechałem na wózku poza mieszkanie i mogłem stać pod drzewem, słuchać jego szumu, dotykać szorstkiej kory. Mogłem dotknąć trawy, zerwać jej trochę, powąchać...
Soczysta, pachnąca, zielona trawa - dla innych prozaiczna codzienność, a dla mnie życie, natura, piękno, ukojenie, radość...
Myślę, że niejednokrotnie przestajemy cenić coś dla nas bardzo ważnego, tylko dlatego, że spowszedniało nam to. Dopiero utrata tej wartości uświadamia nam, jak wiele zostało nam dane i jak mało potrafimy to doceniać i cieszyć się tym...
W moim życiu cenne jest to, że nawet w słabości i ograniczeniach niesamowicie doświadczam Miłości i Wszechmocy Boga poprzez drugiego człowieka i w niezwykłych przeżyciach. Nie mogę jedynie uciekać przed tym, co wydaje się przekraczać moje możliwości. Musze zaufać Bogu, a tym samym zbliżam się do Niego, aby doświadczyć Jego Miłości.

Takim przełomowym wyzwaniem były moje pierwsze wyjazdy na turnusy rehabilitacyjne. Stało się to możliwe najpierw dzięki Marcie, która była jedyną osobą, jaka odpowiedziała na moje ogłoszenie w radiu. Niezwykłe jest to, że w ogóle mnie nie znała, ale liczył się dla niej człowiek, któremu może ofiarować pomoc, czas i odrobinę swojego serca...
Jakże cenne były te dwa tygodnie, gdy mogłem cieszyć się bliskością przyrody oraz spotkaniami z ludźmi.
W następnym roku swoje towarzystwo i pomoc ofiarowała mi Dorota. Ta filigranowa dziewczyna czyniła wiele inicjatyw, aby wyzwolić we mnie poczucie, iż jestem zdolny do szczęścia; do Przyjaźni; do aktywnego życia w społeczeństwie. Także wyjazd nad morze był dla nas zupełnie nowym doświadczeniem, więc wiązało się z nim wiele obaw. M. in. czy ta 19-letnia dziewczyna podoła całej opiece nade mną? Mówiono nam, że jesteśmy szaleni, jadąc razem na turnus...
Cieszę się , że wyzbyłem się tej "normalności", która skazywała mnie na uwięzienie, we własnym pokoju...
Teraz wiem, że aby wzrastać i rozwijać się trzeba wciąż przekraczać kolejne granice własnych obaw i słabości, które istnieją, przede wszystkim w naszych umysłach, w wyobraźni, lękach, kompleksach...
Wiele takich barier udało mi się przełamać podczas różnych obozów, które były czasem wspaniałej przygody i wzajemnego ubogacenia. Wciąż cieszą mnie niesamowite przeżycia, gdy np. zdobywaliśmy górskie szlaki, na które tylko ktoś zupełnie szalony wybrałby się na wózku.

Po przejściu jednego z takich szlaków usłyszałem słowa, które mogłyby wiele powiedzieć osobom poszukującym szczęścia i sensu życia...
Słowa te brzmiały mniej więcej tak:
"Wiesz Jacku, gdybym sama tu doszła, to byłoby to coś zwyczajnego - bez większego znaczenia. Natomiast poprzez to, że pomogłam tobie, moja radość i satysfakcja jest znacznie większa, bo mogę cieszyć się także tym, że przyczyniłam się do tego, iż jesteś szczęśliwy, będąc w tym pięknym miejscu..."
Zapewne człowiek, sam z siebie, nie jest zdolny do czynienia takiego dobra, jak pomagające mi ludzie. W moim przekonaniu, są oni swego rodzaju okienkami, poprzez, które ten świat zostaje rozświetlony blaskiem Bożej Miłości - światłem, które daje życie i pobudza do wzrastania i dojrzewania.
Myślę, że każdy człowiek jest powołany do tego, aby być takim "witrażem", bo chyba właśnie na tym polega świętość, lecz jeśli "okienko" zamknięte jest na świat, lub pokryte jest brudem to wówczas tłumi ono światło i pogrąża wszystko w ciemności. Natomiast w pewnych osobach mogę zauważyć niezwykłą otwartość i przejrzystość, bo promieniują oni taką jasnością, która sięga aż do Nieba...
W moim odczuciu takie osoby są Aniołami, które Bóg zesłał na ziemię, aby uczynić ten świat lepszym i piękniejszym! Dzięki nim w moim życiu pojawiły się też chwile szczęścia.
Tak naprawdę, życie, toczy się w nas... w naszym sercu... Ono żyje z miłości, a Ddbro, jakie możemy sobie ofiarować, właśnie nią jest...