![]() |
Przyjaciel
|
Gdyby wszyscy byli tacy sami, nikt nikomu nie byłby potrzebny
ks. Twardowski.
Ma więc swój sens to, że się różnimy. Jednak tylko od nas zależy, czy różnorodność świata będzie źródłem podziałów i przykrości, czy ubogacenia i radości. Przykładem jest różnorodność elementów witraża, który dzięki przenikaniu światła nabiera piękna...
Bywa jednak, że w imię źle pojętej tolerancji próbujemy udawać, iż nic nas nie różni, aby czasem nie pojawiła się jakaś dyskryminacja. Dlatego już nie wypada mówić: "kaleka" (myślę, że słowo to wyraża bardziej sposób bycia niż stan fizyczny), "inwalida", a nawet nie każdemu pasuje: "niepełnosprawny". Modne stały się dziś określenia: "sprawni inaczej", czy też "tacy sami"... Lecz, czy poprzez "zgrabne" określenia nie próbuje się uciekać od problemu, jakim jest swego rodzaju ściana między nami, jak to śpiewał zespół Lady Pank. Pocieszające jest, że w tej "ścianie" są też okna, jak np. konkursy i książki Fundacji Arka:) Wydana przez tę Fundację książka: Rehabilitacja, to też...zawiera mój tekst, na który tak odpowiedziała pewna dziewczyna:
Przeczytałam o Twojej rehabilitacji i stwierdziłam, że nie poddam sie tak łatwo i będę walczyć o swoje szczęście pomimo trudności i wysiłku, nawet jakbym miała jeszcze przejść kilkadziesiąt bolesnych terapii. Bo to nie tylko walka o moje życie i szczęście, ale także tych, którym ja będę miała pomóc. Dziękuję, że jesteś:-)
Przykład ten pokazuje to niezwykłe przenikanie, gdy osoba niepełnosprawna może pomóc osobie fizycznie zdrowej, aby ta mogła pomagać innym...
Dla osób niepełnosprawnych barierą może być chociażby fizyczne wyjście z domu... Czy jednak nie większą ścianą, która może odgrodzić każdego z nas, w każdym świecie, są własne myśli, wyobrażenia, kompleksy, zranienia, czy też poczucie bezradności i niemożności?
Wydawać by się mogło, że niewiele mogę - jedynie w małym zakresie poruszać prawą ręką, którą z trudnościami piszę. Pomimo to, staram się "płynąć pod prąd" i pokonywać związane z chorobą przeszkody, a tym samym realizować to, co z pozoru było niemożliwe.
Z małej wioski wyruszyłem w wielką podróż, podczas której wychodzę do ludzi i otwieram się na nich, a jednocześnie przełamuję bariery, których źródłem jest brak wiedzy i zrozumienia. Dzięki temu często znikają granice, które dzieliły osobę niesamodzielną od w pełni sprawnej - niejednokrotnie bojącej się kontaktu z chorym.
Robię to nie tylko podczas wyjazdów, gdy nawiązuję bezpośrednie relacje. Pokonywaniem tych najtrudniejszych -psychicznych barier samotności, smutku i zniechęcenia - zajmuję się za pośrednictwem swej strony internetowej: www.przyjaciel.info
Od kilku lat, każdego dnia, odwiedza tę stronę kilkaset osób, a pozostawiane komentarze pozwalają mi wierzyć, że moje świadectwo życia może być potrzebne innym ludziom. Piszą do mnie głównie osoby pełnosprawne, którym na pozór niczego do szczęścia nie brakuje, lecz gdzieś zagubiły się w swoim świecie...
Koleżanka, którą poznałem na obozie duszpasterstw akademickich, podzieliła się ze mną swoją refleksją, pisząc:
Miałam duże obawy przed kontaktem z osobą niepełnosprawną. Okazało się jednak, że przy osobistym poznaniu Ciebie wszelkie bariery gdzieś znikają. Z życzliwością otwierasz się na inne osoby i mówisz im, że pomimo najgorszych przeciwności możliwe jest życie pełne dobra, prawdy i piękna. Nie tylko o tym mówisz, nie tylko pocieszasz, ale pokazujesz własnym życiem, że niemożliwe może stać się rzeczywistością.
Okazuje się, że nawet niepełnosprawność w tak znacznym stopniu determinująca życiową sytuację człowieka nie musi być siłą decydującą o tym, jak owo życie wygląda - czy jest radosne i spełnione, czy przecieka przez palce.
Ciekawym doświadczeniem, związanym z przenikaniem się ludzkich światów, było dzielenie się moimi przeżyciami i przemyśleniami podczas publicznych wystąpień, np. w Zespole Szkół Zawodowych, czy na Górze Świętej Anny. Podchodziły później do mnie osoby, które chciały lepiej poznać mój świat. Niejednokrotnie był w nich lęk przed niepełnosprawnymi, ale moje słowa pomogły im przełamać te bariery. Nie zawsze udaje się z każdą osobą dłużej porozmawiać, ale jestem przygotowany na wszystko :) W zanadrzu mam opracowane i wydane przeze mnie książeczki: Aby nie zmarnować życia oraz Być dla siebie Słońcem i Kwiatem. Zawsze mogę podarować je na pamiątkę, jako cząstkę mojego świata.
Pomimo że dużo pracuję, staram się nie wpaść w szaleńczy bieg tego świata... Obserwuję, że ludzie coraz bardziej się spieszą... mają coraz mniej czasu dla drugiego człowieka... Dla siebie... A nawet dla Boga... Dla mnie ważny jest drugi człowiek, poprzez którego także Bóg daje nam siebie i okazuje swoją Miłość... Czasem wystarczy jeden telefon, od osoby, która ma jakiś problem, abym rzucił wszelkie moje sprawy i spróbował jej pomóc. Sens i radość życia widzę właśnie w tym, aby bezinteresownie czynić dobro dla innych ludzi.
Studentka fizyki - Justyna, w wypowiedzi dla gazety, podzieliła się taką refleksją:
Ja w ogóle nie widzę tego, co on od ludzi bierze, tylko to, co nam daje. Oprócz tego, że porusza się na czterech kółkach, niczym się od nas nie różni. Znam go od dwóch lat, bardzo dużo Jackowi zawdzięczam. Na przykład niedawno, leżąc w łóżku, uczył mnie na egzamin z elektroniki. Zdałam na cztery! To było niesamowite. Jacek inaczej patrzy na świat. Dzięki niemu ja też dostrzegam niedostrzegalne szczegóły 2.
Są też chwile, w których potrzebuję samotności. Zwłaszcza po jakimś wyjeździe, gdy jestem wśród ludzi, po pewnym czasie pojawia się we mnie pragnienie wyciszenia, podumania, porozmawiania sam na sam z Panem Bogiem... Nie szukam bowiem towarzystwa za wszelką cenę, czy też powierzchownych znajomości, bo zazwyczaj przemijają one przy pierwszych problemach, gdyż nie było głębokiego fundamentu... Ważne jest dla mnie, aby relacja była wzajemnie ubogacająca, abyśmy wzajemnie mogli coś sobie ofiarować, np. podczas wspólnych wyjazdów.

Jacku, kiedyś napisałam pozdrowienie. Teraz zaprosiłeś mnie do Ustronia - miałam Ci pomagać. Dziś juz w domu zdałam sobie sprawę ze to Ty pomogłeś mi i zapewniłeś wspaniały odstresowujący, słoneczny, weekend.
Podarowałeś mi uśmiech, piękny spacer na szlak widokowy, wspólne lody, poznanie wspaniałych ludzi, zero nudy - o takim spędzeniu czasu u boku takiego mężczyzny - marzy każda kobieta - po prostu dziękuję ze mogłam spędzić tak cudownie czas i nabrać sil na powrót do codzienności...
Często pomagają mi ludzie, którzy nie mieli kontaktu z osobami niepełnosprawnymi. Wówczas bez problemu uczę ich kompleksowej opieki nade mną. Jedna z koleżanek stwierdziła, że w ten sposób kształcę rzesze wolontariuszy. Dzięki takim szybkim kursom pomagało mi już kilkaset osób, którzy odwiedzają mnie i podróżują ze mną po kraju i świecie.
Niestety, we współczesnym świecie coraz częściej relacje ograniczają się do różnego rodzaju komunikatorów. Dzięki nim człowieka ma się niby na "wyciągniecie ręki", ale zanika przy tym ciepło spotkań, możliwość spojrzenia, odczuwania gestów... Słowa, owszem, też mają znaczenie, zwłaszcza gdy nie "ślizgają się" one po nas, lecz trafiają na jakieś wrażliwe struny i swymi drganiami głęboko nas przenikają...
Trudno jednak jest mi utrzymywać relacje, które ograniczałyby się tylko do korespondencji. Wynika to głównie z problemów z pisaniem, ale też nie chciałbym "przeklikać" życia. Wolałbym przeżyć je w rzeczywistości...
W wirtualnym świecie jesteśmy dla siebie jak zapakowane prezenty. Dlatego przed spotkaniem staram się nie mieć szczególnych wyobrażeń, oczekiwań, czy też sympatii albo antypatii. Spotkanie jest podobne do czystej kartki - tylko od nas zależy, jak ją zapiszemy... Potrzeba jednak trochę zaangażowania i odwagi, aby te prezenty "rozpakować". Tym jest właśnie rzeczywiste poznanie, gdy mówią nie tylko słowa, ale także różne gesty, a przede wszystkim czyny i postawa w konkretnych okolicznościach.
Zwłaszcza moja sytuacja sprawia, że szczególnie cenię te chwile, które dane jest mi przeżyć z drugą osobą. Gdy możemy np. powędrować przed siebie, do lasu, nad jeziorko, gdyż zawsze potrzebuję kogoś, kto ze mną wyruszy... A jeszcze piękniej jest dzielić te przeżycia z osobą, która czuje się potrzebna mi, a ja jej. Z którą potrafimy dostrzec wokół siebie, a także w sobie, Dobro oraz Piękno i chcemy wzajemnie się tym ubogacać...
Pewna koleżanka w swoim artykule napisała:
On doświadczył mojej opieki, a mnie dało to sposobność udzielenia pomocy. Wiele czynności wykonywanych wokół Jacka było niewspółmiernych do radości płynącej ze wspólnego bycia ze sobą i prowadzonych szczerych rozmów. Dotykaliśmy głębokich spraw, ale nie brakło też żartów i lekkich tematów.
Dla mnie bycie z Jackiem to pewnego rodzaju terapia. Ludzie nieraz mają problemy z tym, aby po prostu być. Ja nie jestem wyjątkiem. Jacek jednak świetnie potrafi być dla drugiego i kiedy z nim przebywam, to mi się udziela ta jego umiejętność.3
Tak naprawdę bowiem żyjemy na tyle, na ile istniejemy dla innych. Lecz tylko poprzez wspólnie przeżyte chwile możemy zaistnieć także w tym, co jest w nas najgłębsze, a zarazem najwrażliwsze. Jest to jak odkrywanie jakiegoś Tajemniczego Ogrodu, do którego klucz stanowi szczególne wzajemne współbrzmienie. Niejednokrotnie ogrody te w nas obumierają, a mogłyby tak cudnie rozkwitać... Wówczas poznajemy i kształtujemy także samych siebie.
Ludzkie Światy to nie tylko ciepłe Karaiby, ale także zimne Antarktydy... Trudno więc dziwić się, że czasem wyczuwam dystans lub chłód w znajomości... Może to wynikać np. z obawy przed innością, czy też przed jakimś "uwikłaniem się"...
W pewnym sensie rozumiem takie postawy, bo bycie z osobą niepełnosprawną niejednokrotnie wiąże się też z potrzebą pomagania, a nie każdy jest na to gotowy, czy też ma takie możliwości. Czasem przyczyną może być też zwykły brak chęci...
Niestety, nie zawsze udaje mi się kogoś znaleźć, gdy potrzebuję pomocy np. podczas jakiegoś wyjazdu. W odpowiedzi na moją prośbę czasem słyszę: "niestety..." W dodatku pojawia się tu pewien paradoks: "Jacku, masz przecież tak wielu znajomych, więc ktoś na pewno się znajdzie..." Jednak gdy wiele osób tak pomyśli, wtedy może nie znaleźć się nikt...
I drugi paradoks: tak wiele słów uznania, sympatii - choćby w komentarzach na mojej stronie - a nieraz tak niewiele obecności w rzeczywistości...
W takich chwilach mam poczucie, jakby tylko Bóg pozostał... A właściwie aż Bóg... Może właśnie dlatego czasem muszę przejść przez taką "pustynię" abym bardziej zbliżył się do Niego, bym ponownie zrozumiał, że tak naprawdę zawsze jest tylko On...
Niestety, samotność w wirtualnym tłumie to też moja niełatwa rzeczywistość... W takiej perspektywie jeszcze bardziej doceniam to, gdy ktoś sam zaproponuje, że może przyjechać. Nieczęsto się to zdarza, ale tym bardziej jest to dla mnie Bożym darem. On bowiem człowieka do niczego nie zmusza, a jedynie delikatnie coś w nas porusza...
Ważne jest dla mnie, aby mieć dystans do choroby, a z życia wyciskać wszystkie soki. Mimo że siła moich mięśni jest tak znikoma - siłą woli wciąż staram się wyruszać w drogę. Chciałbym podczas tej wędrówki przełamywać bariery oddzielające ludzi - mniej lub bardziej sprawnych - bo każdy z nas jest odrębnym światem.
Myślę, że dobrze ilustrują to słowa z pracy licencjackiej, napisanej przez zaprzyjaźnioną studentkę:
Siła charakteru, nieprzeciętna osobowość i ta niezwykła radość w oczach- tak, dla mnie, zaskakująca u osoby niepełnosprawnej. Jacek pokazał mi, że o niepełnosprawności warto rozmawiać. Jak sam pisze: "Nigdy nie było mi dane, chodzić na własnych nogach, lecz czy jest to powód, aby stać w miejscu"? Dlatego właśnie, że to nie powód, aby stać w miejscu chciałam napisać tę pracę - aby pokazać jak szerokim zagadnieniem jest rdzeniowy zanik mięśni i jego konsekwencje. Jacek, mimo że wie, iż nie ma leku na jego chorobę nie poddaje się. Opiekując się nim nauczyłam się bardzo wiele z zakresu pielęgnacji osoby niepełnosprawnej 4.

Każda chwila życia to przejście przez most, który coś kończy i coś zaczyna... I warto czasem zatrzymać się... by docenić te niepowtarzalne, szczęśliwe chwile...
Moje życie zostało także szeroko opisane w pracy magisterskiej. Oto jej fragment:
Jacek pomimo zewnętrznych ograniczeń wypływających z choroby od kilkunastu lat stara się budować swoje życie wśród ludzi. Na drodze jego życia stają często bardzo różne osoby. Z niektórymi nawiązuje kontakt od razu i bardzo spontanicznie, inni potrzebują więcej czasu by w wózku inwalidzkim, na który patrzą dostrzec Człowieka. Zdarzają się również osoby, które bojąc się niepełnosprawności nigdy do Jacka nie podchodzą. Być może nie potrafią przełamać własnych barier i kompleksów, z czym Jacek przez wiele lat sam się zmagał.5
Właśnie ofiarowana Przyjaźń, czy też Miłość sprawiają, że każdy człowiek, nawet "paralityk", może wznosić się ponad swoje problemy i ograniczenia. Wówczas bowiem wyrastają skrzydła, dzięki którym można więcej, można lepiej, można piękniej... Sam jednak, jako osoba niepełnosprawna, muszę rozwijać w sobie to, co jest dobre i wartościowe. Muszę poświęcać mnóstwo pracy i czasu, aby to rozwijać, i stawać się kimś godnym podziwu, a nie litości... Powiedziałbym wręcz, że jeśli fizycznie jestem dziesięciokrotnie słabszy od przeciętnego człowieka, to muszę poświęcić dziesięciokrotnie więcej czasu i wysiłku, aby uzyskać jego poziom życia. Wprawdzie nie jest to łatwe, lecz życie pokazuje mi, że warto... być wyczynowcem... A nim może być każdy, kto nie zamyka się we własnym świecie:)
Jacek Ryng
1III miejsce w Konkursie "Sprawni, niepełnosprawni. Przenikanie światów" zorganizowanym przez Fundację Arka
Opublikowana w książce z cyklu: Odkrywamy świat osób niepełnosprawnych
2 Agata Jop, "Nie marnuj życia, bo nie wato"
Polska Gazeta Opolska, The Times, 23 maja 2008r, nr21 (32) str.4 Wokół nas
3 Marzena Klima, "W poszukiwaniu ŻYCIA..." "Dziedzictwo" Nr5/2008 (126). str.28-29.
4 Monika Gajda, "Rdzeniowy Zanik Mięśni - propozycje wsparcia i rehabilitacji."
Praca licencjacka. Państwowa Medyczna Wyższa Szkoła Zawodowa w Opolu, Instytut Fizjoterapii. s. 10
5 Aleksandra Jędrysik, Sytuacja życiowa i osiągnięcia mężczyzny z rdzeniowym zanikiem mięśni.
Praca magisterska, Uniwersytet Jagielloński, Collegium Medicum, Wydział Nauk o Zdrowiu, Kierunek: Pielęgniarstwo, Kraków 2008, s. 68.
Pozdrawiam
Wiesz ja rowniez znalazlam stronke przypadkiem, szukalam cytatow odnosnie przyjazni. Wiesz mysle, ze przyjazn to najcenniejszy dar. Milosc owszem tez, ale prawdziwa milosc, bez przyjazni nie ma szans zaistniec. Wlasciwie moi przyjaciele sa w Polsce a ja jestem w Anglii i z okazji walentynek postanowilam im dac znac, ze ich kocham. Wiesz to chyba jednak jest tak, ze Bog przemawia do nas w najmniej nieoczekiwanych momentach. Jestes dzis dla mnie darem. Zycze wielu lask i ludzi ktorzy dadza Ci to co najcenniejsze. Dziekuje za stronke i natchnales mnie nadzieja i wiara:) Bog zaplac